czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział piąty ,,Love"

  Stałem przed samolotem i czekałem na bilet, który mam dostać od Schustera. Jest siódma rano, pada śnieg i strasznie jest zimno.
- Andreas Wellinger - biorę bilet i wchodzę do środka. Lecimy do Oslo samolotem pasażerskim. Wszędzie siedzą ludzie, wlepiają we mnie swoje oczy, czuję się niekomfortowo. Znalazłem swoje miejsce, wsunąłem się pod okno i czekałem na odlot.

-Przepraszam, mogę prosić o autograf - spojrzałem w prawą stronę, zaczyna się...
- Dla kogo? - zapytałem i wziąłem zeszyt.
- Dla Nicolasa- podpisałem i szybko oddałem przedmiot, marząc by nikt mi nie przeszkadzał.

- Przeznaczenie? - ujrzałem blondynkę zasiadająca obok mnie. Uśmiechnąłem się i musnąłem jej usta.
- Odbiło ci! - krzyknęła ze złością
- No co! - powiedziałem z obrażoną miną - Chciałem się tylko przywitać.
- Całując mnie przy wszystkich! - spojrzałem na nią i odwróciłem głowę w stronę okna.
- No dobrze już. - Poczułem jej dłoń na swojej i całus na policzku
- Przy ludziach - powiedziałem z sarkazmem. Zamilkła. Miałem dość ukrywania przed wszystkimi faktu, że ze sobą jesteśmy, bo chyba można tak to nazwać.


- Trenerze nie mam już siły.
- Nie marudź Andy, jeszcze dwa baseny i daje wam wolne - musiałem się przemęczyć, popłynąć.      Gdy pokonałem dany dystans usiadłem na brzegu, mocząc nogi w wodzie. Moje oczy były skierowane na blondynkę. Miała na sobie skąpy -  turkusowy strój kąpielowy. Kiedy spojrzała na mnie uśmiechnąłem się.
- Lena, chodź do nas! - zawołał Eisenbichler - spiąłem się i zacisnąłem dłonie w pięści.
- Nie mam ochoty - powiedziała spokojnym głosem
- Spokojnie jeśli boisz się wody to ci pomogę przezwyciężyć ten strach. Przy mnie będziesz bezpieczna - uśmiechnął się głupkowato.
- Dzięki, może innym razem.
- A może wyskoczymy na kolacje? - tego było już za wiele.
- Może kiedy indziej.
- A kino? - nie wytrzymałem
- Powiedziała, że nie ma ochoty nigdzie z tobą iść. Nie rozumiesz znaczenia słowa ,,nie,,! Odwal się od niej - wrzasnąłem i mało nie przywaliłem mu w przebrzydły pysk.
- Andreas! - krzyknęła za plecami Lena - spojrzałem na nią i szybkim krokiem opuściłem basen.

 Miałem szczęście, że szatnia była pusta. Usiadłem na ławce, spóściłem głowe i próbowałem się uspokoić.
- Andreas!
- Co? - warknąłem
- Przesadziłeś, jeśli tak to można określić!
- Ja? - parsknąłem - Nie widzisz, że ślini się na twój widok, że próbuje cię uwieść! Nie widzisz tego?
- Nie obchodzi mnie on!
- Ale mnie obchodzi! Wszyscy się ślinią gdy cię zobaczą, a ty jesteś moja a nie ich.
- Nie jestem niczyją własnością!
- To może powiesz, że sypiasz ze mną dla zabawy? A może ci się podoba jak wszyscy za tobą latają! - poczułem ból na policzku, silny ból.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić! - krzyknęła i wybiegła z szatni.
- Lena! - chciałem biec za nią, ale w drzwiach zobaczyłem Markusa, który ze zdziwieniem mi się przyglądał.
- Spałeś z nią? - zapytał
- Gówno cię to obchodzi! - ominąłem go i poszedłem szukać dziewczyny.


- Czego chcesz? - stałem w drzwiach pokoju blondynki i nie miałem pojęcia co powiedzieć.
- Chciałem...
- Co chciałeś - przerwała mi, spojrzałem w jej oczy. Były zaszklone.
- Chciałem cię przeprosić!
- Wejdź - ruchem ręki zaprosiła mnie do pokoju. Na łóżku zauważyłem stertę chusteczek. Usiadłem na brzegu łóżka, Lena zrobiła dokładnie to samo tyle, że usiadła na drugim końcu mebla.
- Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć.
- Ale powiedziałeś!
- Wiem! - zacisnąłem dłonie - Jak sobie przypomnę jak ten idiota się do ciebie szczerzy to szlag mnie trafia!
- Przestań!
- Przepraszam! - przysunąłem się bliżej Leny, objąłem ją i czule pocałowałem - Musze ci coś powiedzieć
- Mi? - zdziwiła się
- Bo ja...
- Bo ty?
- Zakochałem się w tobie!
- Co! - krzyknęła i z przerażeniem wyrwała się  z mojego uścisku.
_____________________
Piąteczka!